literature

[snk!hetalia] Kiedy cie stracilem

Deviation Actions

FalseorTrue's avatar
By
Published:
2.2K Views

Literature Text

Znałem cię od zawsze. Byłaś moją przyjaciółką, siostrą, matką, najgorszym wrogiem i największym marzeniem. Dzieliliśmy zainteresowania, z czasem rozumieliśmy się bez słów. Jednakże to nie mogło zatrzymać naszych wiecznych kłótni, wojenek oraz przepychanek. Mieliśmy zbyt podobne charaktery, to tak jakby ogień chciał pochłonąć ogień, po prostu niemożliwe. Zawsze miałaś odpowiedź na mój komentarz, a ja nigdy nie szczędziłem ci przykrych słów. Mimo to byliśmy jak dwie połowy jednego jabłka, pasowaliśmy do siebie jak nikt inny. Przynajmniej ja tak uważałem.

- Patrz, Dymitr, dobrze na mnie leży? – Dziewczyna położyła rękę na biodrze, prezentując mu swój nowy mundur z emblematem skrzydeł wolności. Zaciągnęła się do Zwiadowców, tak jak obiecywała. Nic nie potrafiło jej zatrzymać, a szczególnie chłopak, do którego właśnie zwróciła swoje roześmiane oczy. Cieszyła się. Cieszyła się ze wstąpienia w szeregi śmierci. – Te skrzydła są genialne. Czuję jakbym naprawdę mogła z nimi odlecieć!
Posłał jej pobłażliwe spojrzenie, również narzucając na plecy ciemnozieloną pelerynę, która zaciążyła mu na ramionach. Czuł to samo, jednakże wolał się do tego nie przyznawać. Felicji nie należało zbytnio nakręcać, inaczej zaraz by spróbowała rzeczywiście wznieść się w przestworza. I tyle by po niej zostało.
- Okropnie. – Burknął, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów. Dziewczyna napuszyła policzki i założyła ręce na piersi. O, zaraz się zacznie…
- A tobie o co teraz chodzi? Generalnie znów zaczynasz, tak?! – Zielone oczy sciemniały i jednocześnie rozbłysły gniewem.  Cała jej postawa wyraźnie krzyczała: ,,Wiem, co robię!” Twarz blondyna monotonnie odpowiadała jednak: ,,Nie, nie wiesz.”
- Ja nic nie zaczynam, to ty sobie dopowiadasz nie wiadomo co. – Odparł spokojnie jej atak. Nauczył się przez lata, że krzyczeć może zacząć dopiero po kilku minutach. Inaczej rozpętałoby się prawdziwe piekło. – Ale słusznie. – Dodał po chwili, strzepując niewidzialny pyłek z ramienia.
- JA sobie dopowiadam, tak?! No kurde, nic dziwnego, skoro cały czas tylko mi trujesz. Nie możesz mi chociaż trochę zaufać? Skoro mówię, że dam radę, to dam radę! – Swoim krzykiem zaczęła ściągać na siebie uwagę pozostałych rekrutów, którzy przystawali i spoglądali na nią ciekawie. Oj tak, ich kłótnie zawsze przyciągały wielu widzów, jednakże teraz chłopak nie miał ochoty wywlekać publicznie brudów. Zatkał jej buzię dłonią, objął ramieniem i odsunął na bok. Czuł jak blondynka drży z gniewu i frustracji, ale się nie wyrywa. Dobry znak, czyli nie jest aż tak wkurzona, na jaką wygląda. Puścił ją dopiero, kiedy byli obok stajni.
- Jak zwykle musisz ściągnąć na siebie całą uwagę.  Nie wstyd ci tak krzyczeć? – Przewrócił oczami, wycierając poślinioną dłoń o spodnie. – Fu, jesteś obrzydliwa.
- Odezwał się. Nie wstyd ci tak mnie denerwować? – Odpyskowała, sztyletując go wzrokiem. – Raz w życiu mógłbyś odpuścić. Generalnie to moje życie i będę z nim robiła co tylko zechcę. Nic ci do tego.
Ostatnie słowa prawie szepnęła, odwracając głowę w drugą stronę. Chłopak podszedł trochę bliżej. Nie cofnęła się, westchnęła tylko ciężko, próbując ochłonąć. Położył jej dużą dłoń na włosach i pogłaskał je delikatnie. Nie mógł dopuścić, by za długo się na niego gniewała.
- Wyglądasz naprawdę pięknie.

Chciałem mieć cię tylko dla siebie. Byłaś jak ulotny powiew wiatru, jak płomień, jak jakaś delikatna roślina, która ucieka przed dotykiem, by nie połamać jej listków. Kiedyś próbowałem zatrzymać cię przy sobie, ale to nie dawało rezultatu. Wiedziałem, że potrzebujesz wolności i swobody. Wolności, która wykraczała daleko poza mury, zbudowane przez ludzkość. Kiedy byliśmy młodsi, przekazywaliśmy sobie po cichu informacje o zewnętrznym świecie i marzyliśmy o tym, jak zdobywamy razem cały świat. To były piękne czasy, pamiętasz?

- Kobieta nie może być żołnierzem! – Rzucił wściekle, łapiąc ją za nadgarstek i ściskając mocno. Tej nawet nie drgnęła powieka ani żaden nerw na twarzy. Patrzyła z irytacją i postanowieniem tak silnym, że był już przekonany o swojej porażce na tym polu.
- Ah tak? No to patrz. – Wolną ręką wskazała swój mundur. – Oto jestem. Łamię twoje staromodne stereotypy. Poza tym – wyrwała uciemiężoną dłoń i pokazała mu ich przełożoną, stojącą sto metrów dalej i tłumaczącą coś jakiemuś rekrutowi. – jeśli jesteś tego taki pewien, to idź i powiedz to jej.
Wiedziała, że użyła dobrego argumentu. Ta kobieta była żołnierzem nie gorszym od swoich kolegów. Czasami nawet wykazywała się większą odwagą i rozważnością. Chłopak pokręcił w rozdrażnieniu głową.
- To jest po prostu wyjątek. Nie jesteś taka jak ona, tytani cię dopadną, zanim się zorientujesz! – Nie dawał za wygraną. Był pewien, że może jeszcze sprawić, by ta zrezygnowała i wróciła do miasta. Na pewno by ją przyjęli do oddziałów stacjonarnych.
- Z jakiej racji jesteś tego taki pewny? Oh, już mam cię dosyć! – Warknęła, odwracając się i idąc w swoją stronę. To był ostatni dzień przed misją, a słońce chyliło się już ku zachodowi. Zacisnął pięści, wbijając paznokcie w skórę i sam się oddalił, miotając przekleństwa pod jej adresem.

Mówiłem wiele głupich rzeczy. Próbowałem cię wystraszyć, zniechęcić, ale tylko nakręcałem twój pokraczny system wartości, poddając pod krytykę twoje umiejętności. Nie byłaś beznadziejna. Widziałem, że jesteś genialnym żołnierzem, który nie łamie się byle czym. Chciałem to za wszelką cenę zmienić. Musiałem cię chronić, bez względu na środki. Nie zauważałem, że potrafisz poradzić sobie sama.
Przepraszam. Wróć do mnie…


Walczyła doskonale. W trójwymiarowym manewrze czuła się wolna i nie skrępowana ziemskimi prawami. Latała, unosiła się na tych swoich skrzydłach.
Błyskawicznie wyciągnęła miecze, odbiła się nogami od drzewa i w kilka sekund wycięła kawał mięsa z szyi dziewięciometrowca. Nie czekając na jego upadek, odwróciła się zgrabnie i wzbiła w wyższe rejony gałęzi, by stanąć na jednej z nich. Westchnęła ciężko, zaciskając gumkę na włosach. Spróbowała wypatrzeć Dymitra i tak, jest. Uśmiechnęła się szeroko, widząc jak sobie dobrze radzi. Sprawdziła czy paski się dobrze trzymają i wystrzeliła haki w dół, rzucając się w przestrzeń. Była młoda, zarozumiała i myślała, że jest niezniszczalna. Widziała śmierć swoich towarzyszy, ale udawała, że to jej nie dotyczy. Przecież wychodziła cało z gorszych sytuacji, zawsze potrafiła sobie świetnie poradzić. Wmawiała sobie, że nie może zginąć, dlatego traktowała to wszystko trochę jak zabawę. Okrutną grę, pochłaniającą wszystko wokoło.
Nie zauważyła tego tytana, zajęta zabijaniem jego pobratymca. Euforia błyszczała w jej oczach, kiedy ogromna dłoń chwyciła, miażdżąc jej nogi i brzuch. Krzyknęła bardziej z zaskoczenia niż z bólu. Właśnie tym zwróciła na siebie uwagę Dymitra. Chłopak obserwował niebo, na którym pojawiła się zielona raca, wskazująca kierunek. Pora się stąd zwijać. Sprawdził czy sprzęt dobrze się trzyma, kiedy usłyszał jej głos. Spojrzał w dół, zastygając na kilka sekund w przerażeniu. To było ucieleśnienie jego najgorszych koszmarów. Felicja, wyrywająca się rozpaczliwie z ogromnych łap, które kierują się w stronę paszczy pełnej zębów. I właśnie te kły zaciskają się na karku dziewczyny, rozbryzgując jej krew wszędzie dookoła, plamiąc białe zęby tytana i barwiąc cały świat purpurą.
- Nie… Nie! – Wrzasnął, rzucając się bezmyślnie w dół. Nie zdążył. Obrzydliwy trzask łamanego kręgosłupa wbił się w jego umysł z niebywałą celnością. Nie pozwolił swojemu umysłowi skojarzyć faktów. Otępiały wylądował na głowie tytana i z niemal zwierzęcą wściekłością wbił oba ostrza w jego oczy.  Lasem wstrząsnął dziki ryk, a po chwili tytan już padał martwy na ziemię. Chłopak z niebywałą szybkością przejął ciało dziewczyny w swoje ramiona i wzbił się do góry.
- Żyjesz, żyjesz… - mamrotał bardziej do siebie niż do niej, starał się myśleć trzeźwo, zachować zimną krew. Zdawało mu się, że zaczął padać deszcz.
Nie. Mokre policzki nie były sprawką nieba.

Nigdy ci tego nie powiedziałem, ale wiesz, trochę cię kochałem. Byłaś moim bezcennym kompanem i pomocną dłonią. Czułem, że mam dla kogo żyć, byłaś moim całym światem. Dopiero kiedy cię zabrakło, zauważyłem w jakim stopniu mnie otaczałaś. Zawsze twój śmiech był najgłośniejszy wśród innych, od razu mogłem cię po nim rozpoznać z tłumu. Twoje idiotyczne żarty, które potrafiły ożywić najgorszą atmosferę, nieco piszczący głos, z którego żartowałem,  że go rozumieją nietoperze. Zielone oczy, mieszczące w sobie całą gamę uczuć, które bez problemu odczytywałem.
Kocham cię. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez ciebie.  
Do dziś kiedy wspominam nasze ostatnie chwile razem, mam ochotę obciąć sobie język i wskoczyć w paszczę tytana. Przepraszam cię setny, tysięczny raz. Nie wiem czy tam gdzie teraz jesteś, możesz mnie usłyszeć, ale przepraszam. Tylko, że nie zmieniłem zdania. Kobieta nie może być żołnierzem. Moja kobieta, którą straciłem na zawsze.


- Dymitr, puść ją… nic nie zdziałasz. – Ciężkie łzy toczyły się po policzkach chłopaka, mocząc mundur Felicji. Ten sam, którym się kiedyś przed nim chwaliła… - Wsiadaj na konia, musimy jechać, zanim tytani nam się zwalą na głowę.
Ktoś poklepał go po plecach pokrzepiająco. Nie chciał jej puścić. Nie chciał jej zostawić, żeby wsadzili to delikatne ciało w biały materiał i związali. Nie chciał, po stokroć nie chciał. Był gotów walczyć o nią, o to zimne ciałko, które już nigdy nie odwzajemni jego uścisku.
- Nie wrócisz jej tym życia. – Zagryzł wargi do krwi, nie odrywając głowy od jej piersi. Dziewczyna była powykręcana pod różnymi kątami, wyglądała makabrycznie. Ale on nie mógł jej zostawić. – Chodź…
Ktoś delikatnie wyciągnął ją z jego ramion. Pozwolił na to, jednakże nie mógł patrzeć. Odwrócił wzrok, zaciskając palce na materiale spodni. Zawsze jej powtarzał, że mężczyzna nie może płakać, a kobieta powinna zajmować się kobiecymi sprawami. Oboje ostatecznie się tego nie utrzymali.

Gdybym mógł zrobić cokolwiek, żeby cię ocalić. Oddałbym wszystko, żebyś tylko nadal mogła pokazywać światu, jak wiele radości dają małe rzeczy. Chciałbym być na twoim miejscu. Jestem egoistą. Nie chcę żyć na świecie bez ciebie, wolałbym, żebyś to ty musiała żyć beze mnie. Pozbierałabyś się szybciej, byłaś bardzo silna. Nie kończyłaś świata na mojej osobie, poszerzałaś go o innych. Dlatego byłoby ci łatwiej. Ja zawsze chciałem wrócić tylko do ciebie. W końcu chciałem cię chronić, byłaś najważniejsza.

Stał przed małym krzyżem, który zbijał przed kilku laty. Niegdyś świeżo rozkopaną ziemię porastała teraz młoda trawa, przypominająca kolor oczu osoby leżącej kilka metrów pod nią.
- … byłaś najważniejsza. Nadal jesteś. Żyję po to, by pamięć o tobie nie zaginęła. Walczymy zaciekle, dostaliśmy zastrzyk nowych rekrutów. Przypominają mi ciebie, są energiczni i gotowi do walki. Mam nadzieję, że przeżyją. Kocham cię, Dymitr.
Złożył kartkę i położył ją na grobie. Przytrzasnął ją kamieniem, by przypadkiem nie odleciała i przetarł oczy.
- Tylko się ze mnie nie śmiej – mruknął cicho, jakby urażony. – Po prostu coś mi wpadło do oka.
Wiatr rozwiał mu gwałtownie włosy, by przynieść znajomy śmiech. Spojrzał w ciemniejące niebo i był pewny, że ona tam jest. Patrzy na niego i kręci rozbawiona głową, uśmiecha się tym swoim niepowtarzalnym uśmiechem i chroni go przed tym, przed czym on próbował uchronić ją.
...
PRZEPRASZAAAAAM
Przepraszam, że napisałam to ;_; Hetalia i SnK, no kurwa, idealne połączenie, nie prawda? ;_; Akurat dla takiego małego gimbusika ;_;

Łał, nie betowane. Nie ma co takiej hybrydy komukolwiek dawać @.@

Tyle uczuć. Pierwszy raz płakałam przy pisaniu ff. Dziwne to było ;_;
Jeszcze raz ogromne PRZE-PRA-SZAM Jeszcze nyotalia. A co tam, najwyżej mnie zabiją hejterzy ._.
A jeśli komuś się podoba to indżoj, tak? ;_;


Dymitr Braginsky - male!Ukraina
Felicja Łukasiewicz - fem!Polska

Świat przedstawiony - Shingeki no Kyojin
Postaci - Hetalia
© 2014 - 2024 FalseorTrue
Comments23
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
QueenRoksolana's avatar
Rozpłakałam się na koniec ;___; Potrafisz wzbudzić emocje, nawet nie umiem ubrać myśli w słowa.. Boże, to było takie genialne :heart: